Czy nie wydaje Wam się, że cała ta koncepcja garderoby kapsułowej z podziałem na sezony: wymiana wszystkich lub większości elementów co zmianę pory roku, jest trochę naciągana?? W końcu nawet wiosną miewamy niskie temperatury i jak już wymienimy obuwie na lekkie, to by nam poodmarzały palce! No mi na pewno tak. Jestem zmarzlakiem i nie wyobrażam sobie wymieniać wszystkich ubrań co sezon, choćby pokusa nowych fatałaszków była spora. To nie ekonomiczne! I nie ekologiczne.
Mogę przecież bazować na większości tych samych elementów i wymieniać jedynie te, które charakteryzuje dostosowanie do pory roku (np. gruby, mięsisty sweter wymienić na lżejszy, a wełniane spodnie zastąpić lżejszymi, z wiskozy – to i tak dość ekskluzywne, bo nie wymieniam długich spodni na krótkie, ale nawet biorę pod uwagę grubość tkaniny!). Są jednak takie ubrania, które noszę praktycznie cały rok (i jest ich naprawdę sporo!). A co to takiego? Katanka jeansowa, t-shirty, cienka bomberka… Bo to, czego zimą używam jako docieplacza na bluzki i longsleeve’y, latem może pełnić funkcję okrycia wierzchniego: kurteczki, narzutki, wdzianka.
Powiem więcej: ubrania z mojej garderoby kapsułowej wcale nie pochodzą z drogich sklepów. Owszem, pojedyncze sztuki kupiłam u polskich producentów (np. golf czy longsleeve od niedziałającej już marki CloshStore, torebka John&Mary), a jeansową kurtkę Wrangler (tę oversize), nabyłam z końcem 2021 roku w sieciówce. Buty też kupuję nowe. Nie jestem żadnym eko freakiem, zdarza mi się kupić nową rzecz w sklepie, ale… naprawdę rzadko. A staram się ograniczyć to do minimum. Ubrania ze zdjęć pochodzą w dużej części z drugiej ręki, ze swap party, lumpeksów, pchlego targu w Berlinie (zegarek), vintage shopu czy z PoDzielni.
Nawet biała narzuta ze zdjęcia jest z lumpeksu, hehe. Bo second handy oferują tak szeroki wachlarz produktów, że nie jednej osobie zaświeciły by się oczy. I mnie również! Bo wcale nie jestem częstą bywalczynią – za duża pokusa ;). Ale jak już się wybiorę, to zazwyczaj znajdę jakieś skarbiki. I jak ich sama nie założę, lub nie sprawdzą się w mojej garderobie kapsułowej, wrzucam na Vinted. Mam nadzieję, że chociaż ktoś skorzysta z tego mojego bystrego oka do ciuchów. Sama staram się trzymać w ryzach – nie zagracać swojej szafy i opierać ją o proste rozwiązania kolorystyczne (bo w takich stylizacjach czuję się najbardziej sobą). I szybko łączę/ miksuję ubrania w zestawy. Do tego często wystarczy zmiana dodatków, by stylizacja wydała się bardziej codzienna, romantyczna czy elegancja – lubię takie nieskomplikowane rozwiązania.
Bazując o moją paletę barw, utworzyłam garderobę w moim typie kolorystycznym, ale nadal opartą o klasykę. Kiedy próbowałam wprowadzić więcej kolorów, wcale nie czułam się w nich dobrze – tylko czasami mam nastrój na #dopaminedressing, więc chodząc w bardziej wyskokowych ubraniach czuję się trochę przebrana… A Ty, jakie stylizacje lubisz najbardziej? Kolorowe czy oparte o neutralne odcienie? A może lubisz się wyróżniać i przyciągać wzrok… To wszystko zależy od naszej stylowej osobowości, bo – na szczęście – różnimy się między sobą, dzięki czemu świat jest bardziej różnorodny!